0823c8ad415fdea3a21523415c1e5d3a_XL

Od tamtej pory już uważam!

Chciałabym podzielić się z Wami moim "świadectwem" o ile tak to można nazwać. Zacznę wiec od tego, że zawsze chodziłam do Kościoła. No tak. Chodziłam. Ale czy korzystałam? Czy było to raczej z przyzwyczajenia, czy tradycji...? To pytanie w sumie pojawiło mi się teraz, w tym roku. Wcześniej tak na to nie patrzyłam. Kiedy więc nastąpił przełom? Czy teraz jest inaczej?

Chciałabym podzielić się z Wami moim „świadectwem” o ile tak to można nazwać. Zacznę wiec od tego, że zawsze chodziłam do Kościoła. No tak. Chodziłam. Ale czy korzystałam? Czy było to raczej z przyzwyczajenia, czy tradycji…? To pytanie w sumie pojawiło mi się teraz, w tym roku. Wcześniej tak na to nie patrzyłam.

Kiedy więc nastąpił przełom? Czy teraz jest inaczej?

Zacznę od tego, że SFM dało mi trochę do myślenia. Tam, tak naprawdę zaczęłam zastanawiać się nad tym, co mówi do mnie Chrystus. Oczywiście mam na myśli kręgi, ale nie tylko. Tak więc po forum, zaraz po moim powrocie jeszcze tego samego dnia, otworzyłam Pismo Święte, tak naprawdę na chybił trafił. I tak zaczęło się moje rozkminianie do którego nam nawet zeszyt. Wiem , że może to dziwne bo po co pisać, czy nie łatwiej jest po prostu pomyśleć nad danym fragmentem? Myślę że pisanie myśli daje przede wszystkim możliwość zaglądnięcia do tego ponownie.

Podczas wakacji miałam na to sporo czasu, więc tak w sumie stało się to moim priorytetem w ciągu dnia. Nie wyobrażałam sobie dnia bez wzięcia Pisma Świętego do ręki!

Ale co dalej? No i co, że kminie Biblię, skoro nie uważam podczas Mszy Świętej? I tu pojawia się pytanie, kiedy do tego doszłam. Było to już pod koniec wakacji wiec minęło sporo czasu od forum. Pamiętam, że odwiedziły nas wtedy koleżanki wiec w czwórkę poszlyśmy rano na mszę, bo musiały zaraz lecieć na pociąg. Nie było wtedy kazania, a zamiast niego list. Dla mnie w sumie żadna różnica – i tak zawsze czekałam na „amen” księdza na koniec kazania. Ale jak mowie były ze mną koleżanki i jedna z nich powiedziała: „dlaczego nie ma kazania? Przecież totalnie nie rozumiem tej Ewangelii!”. No tak. Ale o czym była Ewangelia?

No właśnie. W tym momencie zdałam sobie sprawę ze chyba nie do końca uczestniczę zawsze w Eucharystii. Jeszcze tego samego dnia wyciągnęłam Pismo Święte na Ewangelii z tego dnia. Od tamtej pory już uważam. A przede wszystkim słucham Słowa Bożego ZE ZROZUMIENIEM. A przynajmniej się staram  . To serio dużo daje. I nie mówię tego bez powodu, bo nigdy nie widziałam sensu w czytaniu Biblii.

Ale czy to nie jest cudowne, że Jezus codziennie ma nam coś do przekazania, codziennie daje nam Słowo, którym mamy się radować, którym mamy żyć? Wiem, że czasem jest ciężko. Nie chce nam się. Sama ostatnio miałam taki kryzys. Ale uwierzcie mi, z Pismem Świętym świat jest lepszy. Jest inny. Ciekawszy. Trzeba tylko zaufać Bogu i wziąć to Pismo do ręki. Nie musi być to długi fragment.

Jezus zawsze ma nam coś do przekazania, wiec myślę, że chwała Mu za to!