str

Wiele szczytów do zdobycia

Czas rekolekcji dla studentów w Zakopanem był czasem wspinaczki na szczyty. Szczyty okazały się mieć różną wysokość, szlaki na nie prowadzace też nie były sobie równe, co analogicznie wiązało się z różną kondycją zdobywania celów bądź dochodzenia jedynie do pewnego momentu drogi.

Czas rekolekcji dla studentów w Zakopanem był czasem wspinaczki na szczyty.
Szczyty okazały się mieć różną wysokość, szlaki na nie prowadzące też nie były sobie równe, co analogicznie wiązało się z różną kondycją zdobywania celów bądź dochodzenia jedynie do pewnego momentu drogi.
Pierwszym szczytem były relacje. Od tego rozpoczęliśmy wędrówkę. Wspinanie się na tę górę wiązało się z wychodzeniem z własnych ograniczeń, barier. To był szlak, gdzie można było stać się bratem i siostrą poprzez zrobienie zakupów na śniadanie, bo bieganie po ser czy pomidory nie było rzadkie. Niektórzy robili sobie nawzajem kawę, a jeszcze inni nosi plecaki słabszym. Ten szczyt to jeden z nielicznych, na który mogliśmy wejść jako wspólnota, jeden podtrzymując drugiego.
Drugim szczytem, najbardziej przyziemnym były Tatry. Wspinaliśmy się na różne wierzchołki, zmagając się z naszym stanem fizycznym, psychicznym i duchowym. Cel był piękny – wszechogarniająca przestrzeń Tatr, jednak i dużą łaską była droga, która była spotkaniem z własnym sercem, a w nim i z Nim.
Trzecim szczytem, chyba dla większości z nas najwyższym, na który wędrówka już sama staje się szczytem, a trwa całe życie, jest modlitwa. By wejść na ten szczyt i móc trwać w Spotkaniu wędrowaliśmy różnymi szlakami. Pojawiła się Liturgia Godzin, która splatała każdy z dni, ponieważ staraliśmy się odmawiać pięć jej części. Ona pociągała za sobą zanurzenie się w Słowie. Ono nieustannie nam towarzyszyło, było cichym przewodnikiem, wodospadem oczyszczającym serce, wytchnieniem, tchnieniem i pokojem.. Dla mnie to jeden z najpiękniejszych szlaków, który sam okazuje się szczytem Spotkania. Wędrując nim można zobaczyć Piękne, ciche widoki Serca samego Boga. Niektórzy z nas weszli i na szlak, zwany skrótem na szczyt, a był nim różaniec!

?

Zaś szlakiem, który uformował się z wszystkich tych szlaków, z widokiem na Adorację, był szlak Eucharystii. To szlak i szczyt Miłości, który również przemierzaliśmy każdego dnia. Cała pełnia, najwyższy ze szczytów, jedyny który rozpoczyna i kończy się pocałunkiem.
Trzeba wspomnieć, że u podnóży tych szczytów, znajdowała się pewna dolinka, a nazywała się Doliną Salwatoriańską. Ojcowie, którzy towarzyszyli nam w przeżywaniu tego czasu zdobywania szczytów, prowadząc nas po tych szlakach, zamieszkiwali w dolinie, w której stworzyli taką przestrzeń, gdzie można być sobą w swej najbardziej nędznej postaci i wejść w jedną z najgłębszych Tajemnic Świata, zamieszkując w Sercu Chrystusa. To jest hit!
Polecam absolutnie każdemu sercu zdobywanie tych szczytów i wędrowanie różnymi szlakami. Zaś każde zmęczone serce zawsze może znaleźć swoje miejsce w Dolinie Salwatoriańskiej!
Dzięki Ci, Panie za ten czas! Amen!