b53842f16cdee1b5ae259178c4652fdc_XL

Tam był Pan Bóg!

Końcówka marca, kwiecień, maj… Tydzień za tygodniem mijał, a ja co kilka dni wchodziłam na stronę Forum. W głowie pojawiała się myśl „może pojadę ostatni raz, pójdę na Lectio Divina…”. Ale nie. Za każdym razem wyłączałam kartę w przeglądarce i stwierdzałam, że to już nie dla mnie. Że jestem za stara, że się nie odnajdę, że i tak nie będę tam z nikim rozmawiać, że po tylu latach już wystarczy - czas dać sobie spokój.

Końcówka marca, kwiecień, maj… Tydzień za tygodniem mijał, a ja co kilka dni wchodziłam na stronę Forum. W głowie pojawiała się myśl „może pojadę ostatni raz, pójdę na Lectio Divina…”.

Ale nie. Za każdym razem wyłączałam kartę w przeglądarce i stwierdzałam, że to już nie dla mnie. Że jestem za stara, że się nie odnajdę, że i tak nie będę tam z nikim rozmawiać, że po tylu latach już wystarczy – czas dać sobie spokój.

Widocznie pragnienie było silniejsze, bo w końcu udało się podjąć decyzję. W pierwszej połowie czerwca zapisałam się na Forum jako jedna z ostatnich osób. Oczywiście nie obyło się bez zawirowań, dzień przed wyjazdem wszystko się komplikowało, jechałam do Dobroszyc ze łzami w oczach i poczuciem, że nie chcę tam być. Jak zwykle chciałam się wycofać.

Ostatnie miesiące mojego życia nie należały do najłatwiejszych, zabarykadowałam się w swoim pokoju, pod kocykiem i z komputerem. Połączenie „idealne”, Internet tak bardzo przysłonił mi świat, że przestałam zauważać ludzi znajdujących się wokół. Zaczęłam uciekać przed wszystkim, także przed samą sobą. I nagle po tylu miesiącach miałam pojechać do Dobroszyc, gdzie będzie ponad 400 innych osób?! Przecież tam nie wytrzymam, za dużo ludzi, za dużo w nich radości!

Do tej pory jeżdżąc na FM najczęściej trzymałam się sama ze sobą, z nikim nie rozmawiałam. Tym razem było inaczej… Na dzień dobry – śpię w biurze. Super, ale już nie będę mogła spać w kącie na materacu i z nikim nie rozmawiać, bo przecież znam prawie wszystkie dziewczyny z pokoju – to ekipa, która jeździ na Forum tak długo, jak ja. Trzeba będzie się odzywać! Byłam przerażona, przecież ostatnie miesiące to tylko wirtualne znajomości, unikałam wszelkich możliwych spotkań w rzeczywistości. Zabrnęłam za daleko…

Przyjechałam do Dobroszyc i nagle miliony bodźców z każdej strony. Nie nadążałam! Co chwilę ktoś podchodził, żeby się przywitać, a ja musiałam szybko otwierać kolejne szufladki w mojej głowie: kto to jest, jak ma na imię? Ostatni raz na Forum byłam dwa lata temu, a i tak mnóstwo ludzi mnie pamiętało. To miłe – tym bardziej, że przez ten cały czas nie utrzymywaliśmy żadnego kontaktu. Miałam wrażenie, że mój organizm nagle przyjął taktykę odrobienia wszystkich miesięcy milczenia i wyłączenia ze świata. Przez pierwsze dni gadałam i gadałam i gadałam. Tylko… chyba nie o to chodziło.

Miałam poczucie, jakby wszystko, co się działo, było obok mnie. Jakbym znajdowała się za szklaną ścianą i była tylko obserwatorem tych wszystkich wydarzeń, a nie uczestnikiem. Pojawiła się ogromna pustka w sercu, która w pewnym momencie zmieniła się w tęsknotę.

Na warsztacie ks.Maciek mówił, że Zły pozwala nam czytać i rozważać Słowo Boże, ale nie zgadza się na zmianę życia. Chyba dokładnie to dzieje się we mnie. Ślizgam się po powierzchni, ale niczego nie zmieniam. W teorii wiem bardzo dużo, w praktyce raczej nic nie wychodzi. W rozmowach z innymi też coś nie szło, po każdej miałam potworne uczucie, że nie byłam w niej w 100% obecna, że zabrakło tam mnie. Byłam zła na siebie, że nie potrafię być autentycznie dla innych.

Z kolei na spotkaniu z gościem Marcin Zieliński powiedział zdanie, które mnie uderzyło: jak Mi czegoś nie oddasz, to spoko, Ja i tak cię kocham, po prostu trochę dłużej postoimy w miejscu. Nie chcę stać w miejscu! Tego samego dnia rozmawiałam z Agatą. Powiedziała mi, że jeśli już jestem świadoma tego, co się dzieje, to jedną nogę mam już podniesioną – wystarczy ją postawić, żeby zrobić krok. Ale jeśli będę zwlekać, to noga się zmęczy i się cofnie. Idealne. Wieczorem była Eucharystia, podczas której diakonia zaśpiewała piosenkę, której refren brzmi w mojej głowie do dzisiaj:

Zaopiekuj się mną, Panie mój I w ramionach swoich mnie schowaj. Miłość Twoja mocniejsza niż śmierć Jeśli z Tobą będę kochał, nic mnie nie pokona.

Bardzo chciałam, żeby te słowa stały się prawdą, bo duchowo byłam wrakiem i nie potrafiłam się skupić na niczym. Ale to był dobry dzień, dokładnie połowa Forum.

W czasie całego pobytu w Dobroszycach bardzo duże znaczenie miały dla mnie dziewczyny z pokoju. Na zakończenie dnia w biurze z kl.Kamilem codziennie odmawialiśmy kompletę – to było fantastyczne! Idealne zwieńczenie ciężkiego dnia, kiedy już nie było na nic siły. A to jeszcze nie koniec! Kiedy już wszystkie byłyśmy w pokoju, Agatka inicjowała krąg dobra – każda z nas dzieliła się tym, co dobrego danego dnia się wydarzyło. W pierwszy wieczór, zaskoczone, musiałyśmy kombinować żeby coś dobrego sobie przypomnieć. A przecież tak wiele się działo! Z każdym kolejnym dniem krąg trwał coraz dłużej, bo miałyśmy tak wiele dobra do przekazania. Mimo ogromnej pustki w sercu, to wieczorne dzielenie dodawało każdego dnia radości i były moim motorem napędowym. Tam był Pan Bóg! W nich! Po kilku dniach miałyśmy tak wyostrzony wzrok na dobro, że dostrzegałyśmy go w najdrobniejszych rzeczach. A ja nie czułam się tak osamotniona jak w poprzednich latach – słuchałyśmy się nawzajem i każda z nas była tak samo ważna. Nasze przeżycia dodawały radości pozostałym, mega!

Zaczęłam zauważać naprawdę dużo dobra dziejącego się wokół, które nieśli inni uczestnicy i organizatorzy Forum. Najpiękniejszą chwilą był dla mnie sobotni wieczór. Szłam do pokoi osób z mojej grupy tuż przed ciszą nocną sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Wchodzę do chłopaków, a kilku z nich grzecznie leży w śpiworach i czyta… Pismo Święte! Jeden Księgę Tobiasza, dwóch Ewangelię. Zamurowało mnie. To był przełomowy moment, przedostatniego dnia Forum. Piętnastolatkowie, którzy dają najpiękniejsze świadectwo wiary 

Można inaczej! To idealne hasło na powrót do rzeczywistości. Teraz wszystko zależy ode mnie, czy zmienię rzeczywistość. Chcę żyć inaczej, chcę pozwolić Panu Bogu się mną zaopiekować. Bez sensu dłużej stać w miejscu 🙂