ecbba7183e37faa5f28a823ab2a2550b_XL

WSZYSTKO mogę w TYM, który mnie umacnia!

"Chciałam zmienić warsztat. Lectio Divina - dlaczego wybrałam czytanie Pisma Świętego? Mogłam w tym czasie śpiewać, tańczyć, uczyć się innych rzeczy... a siedziałam i patrzyłam na Słowo Boże. Czy po to tu przyjechałam? Wiedziałam jedno. Moje życie było wywrócone do góry nogami. Chciałam uwierzyć, że będąc tu coś się zmieni. To była raczej nadzieja, że Bóg może mi pomóc. Że mnie zrozumie.. że naprawdę jest. Byłam na Niego zła. Że dopuścił pewne rzeczy, których, zdawało mi się, nie byłam w stanie udźwignąć. Po kilku trudnych dniach na Forum, patrząc na Najświętszy Sakrament, podjęłam decyzję: "Weź wszystko to, co mam. Zrób to, co chcesz, choćby dla mnie kuracja ta była bolesna, ale ulecz mnie!" Co miałam do stracenia?

„Chciałam zmienić warsztat. Lectio Divina – dlaczego wybrałam czytanie Pisma Świętego? Mogłam w tym czasie śpiewać, tańczyć, uczyć się innych rzeczy… a siedziałam i patrzyłam na Słowo Boże. Czy po to tu przyjechałam? Wiedziałam jedno. Moje życie było wywrócone do góry nogami. Chciałam uwierzyć, że będąc tu coś się zmieni. To była raczej nadzieja, że Bóg może mi pomóc. Że mnie zrozumie.. że naprawdę jest. Byłam na Niego zła. Że dopuścił pewne rzeczy, których, zdawało mi się, nie byłam w stanie udźwignąć. Po kilku trudnych dniach na Forum, patrząc na Najświętszy Sakrament, podjęłam decyzję: „Weź wszystko to, co mam. Zrób to, co chcesz, choćby dla mnie kuracja ta była bolesna, ale ulecz mnie!” Co miałam do stracenia?

I rzeczywiście.. już w pierwszym dniu warsztatów dostałam Słowo, w którym była odpowiedź na to, co dzieje się w moim życiu. Mało tego! Otrzymałam wskazówki co mam robić! Wszystko to w Słowie Bożym!

I tak Bóg prowadził mnie Słowem do ostatniego dnia warsztatów. Wtedy dostałam Słowo, w którym dostrzegłam centrum mojego bólu. Nie chciałam z Nim o tym rozmawiać. Byłam wściekła. „Myślałam, że próbujesz mnie wyleczyć, a Ty wracasz do tego wszystkiego!” Mogłam wtedy zostawić to wszystko, odwrócić się od Niego. Ale ta wściekłość przerodziła się w walkę: „Zaufałam Ci! Kochasz mnie, więc musisz mi pomóc! I nie odejdę stąd, dopóki tego nie zrobisz!” To była przełomowa chwila. Mój wybór. Nie jest sztuką wierzyć w Boga i ufać Mu, gdy wszystko się układa.

Na mojej drodze stanęli ludzie, którzy, nawet nie wiedząc o tym, bardzo mi pomogli. Dostrzegłam ogromne znaczenie księży w Kościele, we wspólnocie, na Świecie. To oni nakierowali mnie na drogę prowadzącą do Boga. Przyprowadzili jak zagubioną owieczkę, a jednak wszystko to było moją decyzją. Nic nie musiałam. Ale wiedziałam jedno. Tylko Bóg może mi pomóc i właśnie Jego Miłości potrzebuję. Dokładnie ten sam fragment Pisma, który sprawił mi tyle bólu, pojęłam wreszcie, otwierając swoje serce dla Boga, że właśnie w tym, co dzieje się w moim życiu, On stwarza wielkie dzieło, co więcej, robi to ze swojej przeogromnej Miłości!

Jak to możliwe, że w Biblii napisanej tysiące lat temu może być odpowiedź na moje problemy? Bóg stwarzał Świat SŁOWEM. Słowo Boże jest żywe! To nie gazeta, czy czasopismo. To spotkanie z Nim samym. Chwila wyciszenia, doświadczenie prawdziwej Miłości.

A więc tak. Przyjechałam tutaj i zostałam uzdrowiona. Moje serce, które miesiącami bolało mnie niemal fizycznie, odetchnęło z ogromnym spokojem. Zrozumiałam, że Bóg nie oczekuje od nas formułek, tysiąca „zdrowasiek”, wiary na maxa, ufności na 100%. Jesteśmy ludźmi, którzy upadają. On tak nas stworzył, i doskonale o tym wie. Jedyne czego od nas chce to Miłość. Otwarte serce. Z nich właśnie wypływa ta wiara, ta ufność, z którymi można góry przenosić. WSZYSTKO mogę w TYM, który mnie umacnia!”